piątek, 17 grudnia 2010

Destrukcja dialektyki

Czytając artykuł Trockiego Abecadło dialektyki na komputerze zrozumiałam, że niestety, dialektyka, jako nauka pozornie niepodważalna, w dobie komputerów lega w gruzach. Dlaczego? Otóż Trocki pisał swój tekst na maszynie do pisania/ piórem. W tamtej sytuacji A nie = A. To prawda. ALE podważyć tą tezę może logiczność maszyn współczesnych i idealnie równe litery otrzymywane w sposób wirtualny. Ergo... świat wirtualny, świat maszyn konstytuuje logika tylko i wyłącznie. To spostrzeżenie stanowi niebezpieczeństwo dla rozwoju społeczeństwa, gdyż jak już udowodnili filozofowie modernistyczni- takiej nauki jak dialektyka, która legnie później u podwalin fenomenologii nie da się wytłumaczyć logicznie. To właśnie fenomenologia nagle w sposób głębszy aniżeli logiczny zaczęła tłumaczyć pewne zjawiska behawioralne w interakcjach międzyludzkich.

Nie można zatem pozwolić sobie na całkowite skomputeryzowanie się, skomputeryzowanie społeczeństwa, gdyż to implikuje rozrost myślenia logicznego. To z kolei przynosi następstwo w postaci zdominowania dialektyki przez myślenie logiczne, niszcząc pomiędzy tymi dwoma teoriami rozsądny balans, by następnie zauważyć. Zdominowanie to stanowi w całej tej hipotezie punkt zwrotny, zatracenie się w logice, która niektórych zjawisk wytłumaczyć nie jest w stanie i destrukcja dialektyki, co implikować będzie ~fenomenologii i ~ jej wyższej formy onto- fenomenologii.



To zabawne, jak pięknie zapętla się cały problem naszych zachowań, naszego sensu, kiedy my- starając się sobie dogodzić- zatracamy w tej wygodzie a priori naszego ego, do którego, jak już przedtem napisałam, logiką dojść się nie dało. W literaturze postmodernistycznej, która moim zdaniem stanowi postęp w filozofii, raczej dekonstruuje się dialektykę, ale w celu jej precesji jej opozycji binarnych w całej jej metafizyce ergo rozwija się dialektykę. A dziś? Dziś zatracamy cały nasz humanizm, tracąc się w wirtualnej masie. Tu A=A bez wątpienia, a ludzie zachwyceni technologią widzą tylko i wyłącznie te idealnie równe litery, stąd wychodzą z założenia, że logika stanowi lekarstwo na wszystko...

...


P.S.: Z jakiego mega-zabawnego teledysku pochodzi ten kadr?


sobota, 25 września 2010

dramat korzenny

Jesteśmy solą tej ziemi i głębią i przyszłością. Tak mawiali księża na kazaniach, żeby namówić kogoś kreatywnego do gry na gitarze na mszach popołudniowych. A tak naprawdę- jesteśmy pieprzem tej ziemi, płytą nagrobną i teraźniejszością...

Zniszczeni przez komputer, fajki, coraz gorsze piwo i jedzenie odgrzewane dwudziesty raz.
Zniszczeni bajkami o dumie i o ideałach, których nie mamy.

Mamy się za dobrze?*

Teraz konkurs... Oto konkurs kłamcy (zatem prawdziwy, czy nie? Jeśli masz zaliczenie z logiki, masz prawo wziąć w nim udział (Ach... To było zbyt pyszne! Proszę wybaczyć... Nie mogłam się powstrzymać...)). Jeśli odpowiesz na pytanie powyżej poprawnie, dostaniesz ode mnie wpis na tablicy na fejsbuku... z życzeniami urodzinowymi.**


Tylko błagam, zastanów się zanim odpowiesz, bo...

Dziś kropkę nad "i" stawiają reżyserowie świata schlani patosem Wielkiego Kanionu.


Ludzie, mamy dziś prawo być sobą, a wydaje mi się, że momentami bawimy się w jeszcze większe konwenanse, niż te, które panowały na obiadach czwartkowych! Ale to nie takie konwenanse... Bo tak się zastanawiam... Dlaczego w miastach są budki z kebabami i hamburgerami? Dlaczego na każdej ulicy jest pizzeria? Dlaczego nie ma baru typu schabowy 24h? Czemu nie ma gotowanej kapusty dowożonej do domu przez przystojniaka na czerwonym, obklejonym jakimiś reklamami skuterze? Ach... No i to najważniejsze- dlaczego polscy piosenkarze śpiewają po angielsku? Czemu nie francuski/ włoski/ hiszpański/ turecki/ chiński albo... zaraz... POLSKI?
Nie... nie idzie mi tu o patriotyzm, bo sama nie jestem patriotką. Ale śmieszy mnie kilka rzeczy. I śmieszy mnie to, że Hollywood jest taki piękny. Najbardziej śmieszy mnie fakt, że "obywatele świata" ( tu wreszcie należy napisać, iż idzie tu o obywateli świata plastikowego- świata amerykańskiego) tak naprawdę nimi nie są. Nie chcą poznać Europy. Czy jesteśmy świadkami nowego Kulturkampf (w tym wypadku raczej- Culture War)? Nie wiem, ale upadku kultury- na pewno... Mamy się za dobrze? Tak dobrze, że aż powalamy komuś srać na głowę?*' Czy zjada nas próżność?***



*Gówno prawda. A tak! Gombrowiczowskie gówno! Łe!
**Nawet jeśli urodziny masz dopiero w sierpniu.
*** Oj, zjada, zjada... Odpowiedz sobie na to wreszcie szczerze. Puff... O! Paradoks- jeśli zaprzeczysz, wyjdziesz na głupca, który stara się okłamać nie tylko innych, ale i siebie, a jeśli odpowiedz twierdząco- będziesz w jeszcze gorszej sytuacji, bo wyjdziesz na mało elokwentnego, nieważącego słów głupca, który wydaje się jedynie sprawiać pozory osoby nie okłamującej nie tylko innych, ale i siebie. Ha! Która odpowiedź jest łatwiejsza? Czy mam ogłaszać kolejny konkurs?

niedziela, 29 sierpnia 2010

Jakoś tak...

... niezadowalająco...
Włosy wypadają nie tylko z głowy
ale i z życia, bo poczochrane
i obrażają się o zaniedbanie.
Przepraszam! ... ... ...
Nawet to nie pomaga.

Widzę ten plastik przede mną
przymrużonym okiem.
Bo i po co dwiema
otwartymi gałami jak świat.
Nieprzytomność, rezygnacja,
destylacja samej siebie.

Tęsknota za białą sukienką
spadającą w gąszcz złotych łanów.
Nie, nie osiedla w Bielsku,
choć było tam fajne kino,
gdzie bajki dla dzieci
kojarzyły się bynajmniej
nie z pokemonami.

O nie... i znowu sentyment, i znowu tęsknota... ALE, DO CHOLERY- ZA CZYM??? Czy za mną, bo może kiedyś byłam bardziej normalna, czy za bardziej naturalnym otoczeniem, bo egzystencja ludzka zmienia się w jedną, wielką księgę konwenansów? Przerażenie... drugie uczucie, które ogarnia mnie, gdy zagłębiam się w ten przeogromny świat, krzywo patrzący na tych, co chcą, by więcej pomyśleć nad ich wypowiedzią. Ograniczone pustaki, takie, z jakich wzniesiono hipermarket na miejscu kina Złote Łany, zacierają ręce, gdy widzą przemarznięte po wyprawie na narty dłonie karmiciela prostej rodziny płacące za kilka bułek, pęto kiełbasy podwawelskiej i pudełko herbaty. Smutne... bo na dzieci czeka w domach jedynie komputer i na darmo wydrukowane streszczenie lektury na lekcję polskiego.



Witkacy:
Na skale czarnej, spadającej w morze stoi mój zamek oplata go galeria w koronki z białego marmuru w koronki z białego marmuru ? w koronki z białego marmuru ? tak ! chciałem coś pisać co ? co ? co ? co ? coś dźwięczy jak daleki gong gong, gong, gong coś dźwięczy jak daleki gong świątyni kiedy ? kiedy ? kiedy ? kiedy, kiedy wieczorne niebo migdałowe sklepi swą kopułę nad miastem



poniedziałek, 12 lipca 2010

A gdy zabrakło amunicji...

Człowiek wreszcie zaczął myśleć...

A nad nim rozbłysły gwiazdy profanum.
Ludzie poszli spać.
Myślą tylko w fazie REM,
a w rytmie RMFM
zjadają siebie rano, w drodze do pracy.

Połowa z tych małpek znowu zapomniała śniadania.
A jajecznica matki Polki zawsze smakuje wyśmienicie...
Ale kawa ze Starbucks musi być OBOWIĄZKOWO!
Kocham Satrbucks... Mercedes wśród kaw...

"Pojawił się jakiś nowy kierunek na studiach...
auto... auto... yyy... autyd... autyd? Nieee... AUDYT!
Moja koleżanka to studiowała. Teraz ma taką fajną pracę...
O 9 rano wszyscy przychodzą elegancko ubrani do takiego biurowca...
tam pracują CAŁY CZAS! Myślą i myślą nad najlepszą strategią.
Potem o 13 jest obowiązkowa przerwa... 1 lub 2 godziny... Nie pamiętam...
Podczas tej przerwy mogą pójść na basen. Mają to opłacone. Wiesz,
chodzi o relaks, o wypoczynek umysłu... A potem... potem pracują dalej.
Ale nie tak jak każdy- do 16. Dłużej. Dostała swój samochód, telefon...
Czekaj... ile to ona zarabia... 12 tysięcy miesięcznie. Tak... 12 tysięcy..."

I kiedy wychodzą, to już świecą gwiazdy sacrum. A tam, w szklanym budynku, wciąż niektórzy bezczelnie świecą swoimi gwiazdkami profanum i dupą w ciemnej wełnie w kant zaprasowanej. Bogowie ziemi, Bogowie co ranek wchodzą na szklany Olimp, a o 13- czas na chlorowaną ambrozję.





Chyba naprawdę zacznę powaznie zastanawiać się nad zmianą kierunku studiów.

Po co nam kultura?

niedziela, 11 lipca 2010

ja czy oni?




Kiedy pomyślałam słowo sex, w telewizji usłyszałam to samo

niedziela, 27 czerwca 2010

Nic nas nie uratuje...

...przed wielką czarną dziurą, jaką jest ciemna... d..a... Nic, zupełnie nic. No bo przecież, każdy ma w życiu równe szanse. Nie ma kalwinizmu, scjentologii, krzyża katola,karmy... NIE MA! Są tylko równe szanse- fortuna. Jak sobie potoczysz kółeczko- tak będziesz miał... Czy ja piszę niepoważnie? Taa... bo zaraz mi tu ktoś wyleci z biednym, któremu zawsze wiatr w oczy wieje...

Prawda jest tylko jedna, a obrazować ją mogą stare polskie przysłowia:

a) jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz,
b) ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz,
c) przyganiał kocioł garnkowi,
d) (i moje ulubione:) zabrał się z motyką na słońce...

Co mają ze sobą wspólnego? Nic... Poza tym, iż są to prawdy życiowe i stosować się do nich powinno dnia każdego, bez wytchnienia, nieustannie. Nie... a teraz poważnie... Wybaczcie za moje wybryki, ale chyba każdy z nas od czasu do czasu lubi "pierdolenie o Chopinie" (uwaga! mamy rok Chopinowski!).


I teraz nasuwa mi się do głowy pytanie- mamy wpływ na nasz los, czy może jesteśmy w stanie osiągnąć to samo bezczynnym czekaniem na zrządzenie bytu najwyższego? Czy ciężką pracą i rzetelnością osiągnęłam swój status, czy może miałam buty, które przywiodły mnie właśnie tu- do podgórskiego mieszkanka, gdzie odpoczywam bezczelnie po sesji?

No, w końcu trzeba się zdecydować: albo pchamy ten wózek, albo on pcha nas; albo Mahomet przychodzi do góry, albo ona do niego; albo znajdujemy miłość, albo ona nas. Jedno jest pewne. Nikt kopa w dupę nie uniknie- czy to jest upadek moralny, czy upadek z osiemdziesięcio-piętrowego budynku. Cóż...

sobota, 19 czerwca 2010

Hominus duplex

Powiedziała kobieta wściekła na "fachowca", który po raz kolejny spartaczył robotę i miał jej dom po raz kolejny odwiedzić, by wreszcie porządnie sprzęt naprawić:

- Żadnej kawy nie dostanie! Niech wejdzie i robi od razu! I powiem mu, że to nie moja wina, że wciąż nie działa, a jego, bo nie potrafi porządnie rzeczy naprawić!

Twarde miała postanowienia kobieta nasza. Ale scenariusz jak zwykle pobiegł swoimi własnymi torami. Gdy "fachowiec" zacne progi jej odwiedził rzekła:

- Proszę, niech pan się napije tej kawy. Niech pan najpierw usiądzie... - I uśmiech słychać było w jej tonie głosu.

A gdy znowu tłumaczył się fałszywie, że to wina domowników, że rzecz sprawnie nie pracuje, ona mu przytakiwała,a uśmiech rósł w siłę. On zaś siedział i sączył kawę. Skrzynki z narzędziami nawet nie otworzył.


Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam- mówcie prawdę prosto w oczy, albowiem rzeczy Wasze zostaną naprawione!